Wojciech Machnicki

WOJCIECH MACHNICKI
wypowiedź z 08.01.2007 (herbaciarnia przy Francuskiej, Warszawa)

 

Aktor. Wystąpił z Mariuszem Gorczyńskim w serialu „Przyjaciele” (1979), oraz w filmach „Wedle wyroków Twoich” (1983), „Co to konia obchodzi” (1987), „Goryl, czyli ostatnie zadanie” (1989).

 

Mariusz był człowiekiem bardzo kontaktowym i sympatycznym. Szybko nawiązywało się z Nim miły i serdeczny kontakt. Był koleżeński. Najdłużej pracowałem z Nim przy „Przyjaciołach”. Szybko wtedy przeszliśmy na „ty”, co też świadczy o jego otwartości i serdeczności. Był ode mnie sporo starszy, a to były inne czasy, obowiązywała wśród aktorów duża hierarchizacja. Co zaś się tyczy Jego aktorstwa – miał w sobie wielką naturalność w pracy na planie. Dla aktora filmowego jest to rzecz niezwykle ważna, a może nawet najważniejsza. W teatrze można zawsze jakoś wybronić się techniką, jakąś charakterystycznością, ale w filmie, choć przecież także i tu aktor kreuje daną postać, najbardziej liczy się naturalność. I właśnie Mariusz miał tę swobodę i naturalność w byciu przed kamerą. Z równą łatwością nawiązywał kontakt z reżyserem. Zawsze patrzyłem na Niego z podziwem i przyjemnością, choć przecież nie był gwiazdą, nie należał do tzw. „znanych”. Znanych szerokiej widowni, bo w środowisku aktorskim Mariusz był znany i popularny, z tym, że nie tylko ze swych dokonań aktorskich, ale w dużej mierze dlatego, że był to człowiek – jak już mówiłem – bardzo miły i przyjacielski, a do tego niezwykle towarzyski, rozrywkowy, biesiadnik, co nawiasem mówiąc zaczynało Mu już wtedy odrobinę przeszkadzać w pracy. Podczas kręcenia serialu „Przyjaciele” byliśmy skoszarowani, kręciliśmy to w kopalni piasku miedzy Tomaszowem Mazowieckim, a Piotrkowem Trybunalskim, a skoszarowano nas w takim ośrodku nad jeziorkiem. Dlatego też miałem możliwość poznać nieco Mariusza i pogadać z nim, bo kręciliśmy to cały miesiąc. A był to pamiętny sierpień 1980, więc nieraz po zdjęciach siedzieliśmy wpatrzeni w telewizory. Inne moje spotkania filmowe z Mariuszem miały już charakter bardzo przelotny, ale wtedy przez ten miesiąc bardzo dużo balangowaliśmy i jeszcze więcej pracowaliśmy razem. Dodam jeszcze, że patrzyłem na Niego na planie nie tylko, żeby podziwiać jego aktorstwo, ale także żeby się uczyć. Nawet reżyser Andrzej Kostenko nie bez ironii skierowanej wobec nas, młodych, którzy naśmiewaliśmy się trochę z Mariusza i Jego alkoholowych przygód namawiał nas, żebyśmy mniej może zwracali uwagę na to, że Mariusz lubi sobie wypić, a raczej obserwowali Go i uczyli się aktorstwa od Niego. Był dla mnie starszym i bardzo doświadczonym kolegą. A przy tym jak mówiłem niezwykle miłym, koleżeńskim i serdecznym.
(fot. Rafał Dajbor)