ELŻBIETA KOŚLACZ-VIROL
wypowiedź z 06.09.2023 (Instytut Teatralny, Warszawa)
Aktorka, pisarka, tłumaczka. W latach 1965-66 była koleżanką Mariusza Gorczyńskiego w zespole Teatru Klasycznego.
Przyszłam do Teatru Klasycznego w Warszawie w 1965 roku, po jednym roku grania w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie, a do Warszawy ściągnęła mnie Jadwiga Chojnacka, do roli Ludmiły w „Wassie Żeleznowej” Gorkiego, którą reżyserowała. Z kolei w 1966 roku opuściłam Polskę razem z ówczesnym mężem, malarzem, Feliksem Rozenmanem, co było nie w smak dyrektorowi Teatru Klasycznego, Ireneuszowi Kanickiemu, który był związanym z „moczarowcami” antysemitą. Wcześniej Kanicki obsadzał mnie we wszystkim, dawał i zastępstwa, i nowe role, a gdy poprosiłam go o roczny urlop w związku z wyjazdem, po prostu zwolnił mnie z teatru. Krótko więc byłam w tym teatrze, w którym pracował wówczas także Mariusz Gorczyński. Skoro dokumenty wykazują, że graliśmy razem w „Suok – dziewczynka z wozu cyrkowego” i „Wyprawie po zielony metal”, to z pewnością tak było, jednak nie umiałabym sobie tego sama przypomnieć. Twarz Mariusza Gorczyńskiego nie jest mi obca, na pewno wiem, że był moim kolegą przez ten bardzo dla mnie pracowity rok, ale ten zespół był bardzo duży, a obsada „Suok…” – ogromna. Było to dla mnie urocza rola, a jednocześnie bardzo wymagające przedstawienie, musiałam robić salto, wskakiwać na cyrkowy wóz na obrotowej scenie i wiele innych rzeczy. Będąc już we Francji chciałam natomiast przetłumaczyć na francuski „Wyprawę po zielony metal”, to jest bardzo ciekawa sztuka, z motywem „ładowania się” postaci elektrycznością, co dziś, w czasach samochodów elektrycznych, można uznać wręcz za pionierskie, ale na przeszkodzie stanął syn Jesionowskiego z pierwszego małżeństwa. Nie wiem dlaczego. Szkoda. Żałuję, że mogę coś opowiedzieć jedynie o spektaklach, w których grałam z Mariuszem Gorczyńskim, ale o Nim samym – właściwie nic.
(fot. Rafał Dajbor)