Ewa Florczak

EWA FLORCZAK
wypowiedź z 28.02.2005 (klub Maska, Warszawa)

 

Aktorka. Wystąpiła z Mariuszem Gorczyńskim w odcinkach serialu „07 zgłoś się”: „Strzał na dancingu” (1981) i „Skok śmierci” (1984) oraz w spektaklach Teatru Telewizji: „Sobota wieczorem – niedziela rano” (1978) i „Pamela” (1978).

 

Grałam z Mariuszem w kilku spektaklach teatru tv, telewizja dużo wtedy tego robiła. Mariusza obsadzano zawsze w jakichś mordercach albo innych wrednych postaciach bo to był taki typ. Bardzo się z Mariuszem lubiliśmy. Był bardzo sympatyczny, zawsze jak przychodził na plan, a szczególnie pamiętam to z „07 zgłoś się”, bo tam najintensywniej pracowaliśmy razem, nigdy nie dawał znać po sobie, że ma zły humor, że jest zmęczony, niewyspany. Zawsze był pełen energii i popędzał wszystkich do pracy. Jako kolega był po prostu „do rany przyłóż”. Zawsze się strasznie, aż za bardzo, przejmował cudzymi kłopotami. A drugi taki był Kozień. Zresztą oni się lubili, Kozień zawsze przywoził na plan taką swoją ulubioną wódkę, degustowali z Mariuszem, a po sprawdzeniu, że wszystko w porządku dawali mi i mówili „taaak, możesz pić, nie zaszkodzi ci”. Mariusz miał tak zwaną „kamienną twarz”. Mógł powiedzieć rzecz śmieszną, tragiczną lub dramatyczną, a twarz się nie zmieniała i to było znakomite. A to jest bardzo trudne, by mimo emocji, które się przekazuje zachować taką twarz i wywoływać tym tak znakomity efekt. Jako aktor był niesamowicie łatwy w proponowaniu. Byłam wtedy początkującą aktorką filmową, nie znałam tych wszystkich „sposobów”, a Mariusz wychodził przed kamerę i po prostu grał. Zawsze grywał takie „typki”, tak był obsadzany, ale to jest ciekawe, duże lepsze niż te wszystkie amantki i amanci. W tych kryminałach, „Kobrach” wszyscy wiedzieli – jest taka postać to musi to robić Gorczyński. Nigdy nie miałam potrzeby nic od Niego pożyczać, ani w ogóle korzystać z Jego pomocy, ale wiem, że On różnym przyjaciołom w tarapatach coś tam pożyczał, zanosił, zawoził. Potrafił z Woli na Pragę wozić takie podgrzewane poduszki, bo kogoś coś boli, nigdy na to nie żałował czasu. Byłam z Nim na „ty”, choć nie kolegowaliśmy się jakoś bardzo blisko. Pamiętam nasz wspólny występ w „Kobrze” pt. „Pamela”, młodziutki wówczas Allan Starski robił scenografię. Właśnie przy „Pameli” najwięcej przesiedzieliśmy razem w telewizyjnej garderobie. Mogę o Nim mówić w samych superlatywach. Świetny aktor, fajny kolega i dobry człowiek.
(fot. Rafał Dajbor)