Joanna Ciemniewska

JOANNA CIEMNIEWSKA
wypowiedź z 11.01.2021


Aktorka. W latach 1974-78 była koleżanką Mariusza Gorczyńskiego w zespole Teatru Syrena. Studiowała z Nim także na Wydziale Aktorskim łódzkiej PWST.

 

            Mariusz Gorczyński był moim kolegą z wyższego roku w łódzkiej szkole teatralnej. Wspaniałej szkole, dużo lepszej niż warszawska. W szkole warszawskiej profesorowie tworzyli ze studentów kopie samych siebie, a nasi profesorowie, tacy jak Hanna Małkowska, Ewa Zdzieszyńska-Sykałowa, Roman Sykała, Jadwiga Chojnacka, zwania „Dziunią”, czy Janina Mieczyńska, która jeszcze przed wojną miała w Warszawie swoją prywatną szkołę tańca, uczyli nas zupełnie inaczej, wydobywając z nas samych to, co najlepsze. Z Mariuszem rozminęliśmy się rocznikami, nie pracowaliśmy więc razem w szkole, a i potem nie mieliśmy ze sobą bliższego kontaktu, nie wiedzieliśmy nic o swoim życiu osobistym, nie bywaliśmy u siebie w domach, natomiast tak po koleżeńsku bardzo się lubiliśmy. Gdy Mariusz pojawił się w zespole Teatru Syrena oczywiście bardzo się ucieszyłam, że taki sympatyczny kolega i to jeszcze z naszej łódzkiej szkoły będzie ze mną w tym teatrze. Było to jeszcze za czasów Gozdawy i Stępnia. Mariusz pozostał w Syrenie także wtedy, gdy dyrektorem został Witold Filler, a ja zostałam zwolniona. Miałam trochę szczęścia, bo niedługo po wymówieniu przypadkowo spotkałam na ulicy Szymona Szurmieja, u którego jeszcze we Wrocławiu grałam Julię w „Romeo i Julii”. Gdy Szymon się dowiedział, że zostałam bez pracy natychmiast powiedział, żebym do niego przyszła, nie przeszkadzało mu nawet, że nie znam jidysz, którego musiałam się douczyć. Ale nie wszystkim tak się ułożyło. Filler był paskudnym człowiekiem o którym mam jak najgorszą opinię. Natychmiast po tym, jak wpakował się jakimiś układami na fotel dyrektorski w Syrenie – pozwalniał mnóstwo ludzi. Odsunął od teatru Gozdawę i Stępnia, wyrzucił Basię Prośniewską, by na jej miejsce zaangażować bardzo do niej zbliżoną warunkami Zofię Czerwińską, a już zupełnie wstrętnie zachował się wobec szatniarek, które pousuwał na dosłownie kilka miesięcy przed emeryturą, żeby zatrudnić do szatni roznegliżowane girlsy. Było to świństwo, jakiego świat nie widział. Wracając zaś jeszcze do Mariusza Gorczyńskiego – gdy zaangażowałam się do Teatru Żydowskiego zupełnie straciłam Go z oczu i nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Jestem natomiast kompletnie zaskoczona słysząc, że jest jakieś zdjęcie z przedstawienia „Skok do łóżka”, na którym jestem razem z Mariuszem. Nie pamiętam już tej sztuki! Zupełnie wypadła mi z pamięci.
(fot. Wiesław Zdort, WFDiF / po Studiu Filmowym „Kadr” / Fototeka Narodowa)