Krzysztof Szmagier

KRZYSZTOF SZMAGIER
wypowiedź z 22.06.2004 (Warszawa)

 

Reżyser. Reżyserował filmy: „Historia niezbyt liryczna (1961, etiuda szkolna), „Święte krowy” (1965, film dokumentalny), „Zapalniczka” (1970), serial „Przygody psa Cywila” (M. Gorczyński w odc. 5; 1970) oraz odcinki serialu „07 zgłoś się”: „Wisior” (1976), „Skok śmierci” (1984), „Złocisty” (1987) i „Przerwany urlop” (1987) z udziałem Mariusza Gorczyńskiego. Zmarł 17 grudnia 2011.

 

Z trudem przypominam sobie moją szkolną etiudę, bo to przecież było przeszło 40 lat temu. To była taka lekko „hłaskowata” historia, o dziewczynie z przedmieścia podrywanej przez różnych nieciekawych typów, a Mariusz grał tam taką typową negatywną postać, On lubił grać tych wszystkich nicponi, w tym się dobrze czuł. To była moja pierwsza dźwiękowa etiuda, bo na pierwszym roku robi się nieme, a na drugim fabularną z dialogami. Na szczęście teatrów w Łodzi nie było aż tak wiele, myśmy chodzili do tych teatrów i ja tam w Teatrze 7.15 sobie Mariusza wypatrzyłem jako zdolnego i pasującego mi psychotechnicznie – jak mawia Kawalerowicz – do tej postaci. Potem była „Zapalniczka”, kryminalna historia, gdzie swoją pierwszą główną rolę filmową zagrał Piotrek Fronczewski, a Mariusz grał tam włamywacza, który pomaga Fronczewskiemu dostać się do jakiegoś mieszkania i zdobyć potrzebne do śledztwa ślady i „Przygody psa Cywila”. No, a potem „07 zgłoś się”… Uważam, że Mariusz należy do takiego grona „wspaniałych niewykorzystanych”. Tak jak Wiesław Drzewicz, z tym, że Drzewicz jakoś bardziej się przebił, jakoś bardziej był znany, natomiast Mariusz… Nie wiem na czym to polegało, bo nie można Mu zarzucić, że był niesolidny, czy niepunktualny. Wręcz odwrotnie. Być może był tak szalenie charakterystyczny, że ograniczało Mu to możliwości. Słyszałem też, że Mariusz trochę „gazował”, chyba nawet u mnie gdzieś tam była z tego powodu jakaś wpadka, ale ja Mu wszystko zawsze wybaczałem, bo po pierwsze miałem do Niego słabość, a po drugie byłem Mu wdzięczny za tę etiudę, studiowałem wtedy i to dopiero na drugim roku, a On już był zawodowym aktorem. Nie wszyscy aktorzy chcieli grać w studenckich etiudach, a jeśli już grali, to nie zawsze poważnie i przyjaźnie traktowali studentów. Poza tym zawsze uważałem Mariusza za rewelacyjnego aktora i gdzie tylko mogłem, to wszędzie Go obsadzałem, czego dowodem, jest „07 zgłoś się”, gdzie Mariusz grał w pięciu odcinkach na dwadzieścia jeden i jest pod tym względem rekordzistą ze wszystkich grających w tym serialu. Czasami nawet pod Niego trochę pisałem wiedząc, że On to będzie robić. Znakomicie podawał tekst, miał bardzo wyrazistą twarz, ciemne, kręcone włosy, takie trochę rysy południowca i małpią wręcz zręczność do podkładania postsynchronów. Doskonale współpracował z reżyserem, wymyślał rozmaite grepsy, gesty… Chyba faktycznie coś tam było z tym alkoholem, ale w tym zawodzie jest to niestety częste i moim zdaniem zrozumiałe. Był szalenie sympatycznym człowiekiem, z poczuciem humoru. Nieraz nawet żałuję, że nie miałem z Nim żadnych prawie prywatnych kontaktów, żałuję też, że nie wiedziałem, gdy Mariusz umarł i nie byłem na Jego pogrzebie. Mogę tylko jeszcze raz powtórzyć, że zawsze uważałem Go i wciąż uważam za wspaniałego i niewykorzystanego aktora.
(fot. z archiwum Rafała Rutowicza)