Ryszard „Rita” Czubak

RYSZARD „RITA” CZUBAK
wypowiedź z 02.05.2016 (klubokawiarnia Pardon, to tu, Warszawa)

 

Aktor, barwna i znana postać artystycznego środowiska Warszawy. Wystąpił z Mariuszem Gorczyńskim w serialu „Przyjaciele” (1979). Bohater filmu dokumentalnego „Laleczka” (2008) w którym wykorzystano fragmenty serialu „Przyjaciele” z udziałem Mariusza Gorczyńskiego.

 

Chcąc opowiedzieć o Mariuszu Gorczyńskim muszę zacząć od przypomnienia serialu „Przyjaciele” Andrzeja Kostenki. Akcja miała się dziać od zakończenia wojny aż po epokę Gierka, ale zainterweniowała cenzura, która miała w tamtych czasach dużo do powiedzenia. Cenzorzy zgodzili się na pokazanie czasów w których rządzili obaleni już przywódcy – Bierut i Gomułka – ale nie na komentowanie wydarzeń współczesnych, tak więc akcja musiała się skończyć na samym początku lat siedemdziesiątych. Nie pomogła nawet współpraca przy serialu zmarłego niedawno Michała Jagiełły, który jeszcze wtedy był w partii, z której chwilę później, w stanie wojennym odszedł. Gdy przystępowałem do pracy przy „Przyjaciołach” wiedziałem oczywiście, że jest taki ktoś, jak Mariusz Gorczyński, był to dla mnie wówczas jednak nie Mariusz, ale pan Mariusz, aktor, którego dobrze znałem zwłaszcza z występów we wspaniałym Kabarecie Wagabunda, gdzie grali Lidia Wysocka, Maria Koterbska, Jacek Fedorowicz, Mieczysław Czechowicz, Bogumił Kobiela i On. Zdjęcia kręciliśmy w kopalni piasku pod Piotrkowem Trybunalskim i tam właśnie, podczas wielu wspólnych dni zdjęciowych bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Był to uroczy człowiek, o ogromnej wręcz kulturze osobistej, wielkiej wiedzy teatralnej i wielkim poczuciu humoru, ale – co trzeba bardzo mocno podkreślić – o wielkim poczuciu humoru także na swój temat, co nie jest częste i znamionuje dużą inteligencję. Należał wówczas do zespołu Teatru Syrena, do którego zaangażował się w najlepszym dla tego teatru czasie, gdy prowadzili go Gozdawa i Stępień, a grały jeszcze przedwojenne gwiazdy – Krukowski, Sempoliński, Bielenia, a także Hanka Bielicka. Moim zdaniem ten świetny czas Syreny trwał także za czasów Witolda Fillera i Zbigniewa Korpolewskiego, a potem zaczął się upadek teatru, który obecnie w niczym nie przypomina dawnej Syreny. Wracając do Mariusza – rozstając się po wielu dniach spędzonych wspólnie na planie „Przyjaciół”, gdzie godziny z Nim przegadałem o teatrze i aktorach, wymieniliśmy się telefonami i nasza znajomość trwała. Nieraz telefonowałem do Mariusza do domu, by po prostu zapytać, co słychać. Bywałem w Syrenie na przedstawieniach z Mariuszem, a On w pewnym okresie grał tam niemal we wszystkim, nieraz też napiliśmy się razem wódeczki i innych alkoholi w „Spatifie” czy w „Ścieku”. Śmierć Mariusza była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Widywałem Go ciągle w nowych filmach i nagle dowiedziałem się, że już Go nie ma… Ale choć Mariusz nie żyje, to w pewnym sensie wciąż Jego osoba jakoś mi towarzyszy. Gdy w 2008 roku Natalia Kostenko kręciła o mnie film dokumentalny nadała mu tytuł „Laleczka”. Ów tytuł wziął się stąd, że choć mój bohater z „Przyjaciół” miał nawet swoje imię i nazwisko – Wojciech Kwapisz – to grany przez Mariusza Gorczyńskiego sierżant, szef naszej kompanii „Służby Polsce” wymyślił mu ksywę „Laleczka”, która się przyjęła. Relacje między sierżantem, a „Laleczką” były pięknie pokazane. Sierżant bardzo „Laleczkę” lubił, a nawet bronił przed pewnymi nieprzyjemnymi kawałami. To, że udało się pokazać, iż także w tamtych czasach wśród młodych chłopaków i wojskowych mogła istnieć tolerancja wobec ludzi takich, jak ja, którzy przecież byli zawsze, w każdej kulturze, to zasługa dwóch osób – Andrzeja Kostenki, który tak to napisał w scenariuszu i właśnie Mariusza Gorczyńskiego i tego, w jaki sposób grał On swoje sceny ze mną. Na koniec chcę powiedzieć, że z wielkim żalem mówię o Mariuszu w czasie przeszłym, bo jest to jeden z tych ludzi, o których mogę mówić dobrze i tylko dobrze. Nie korzystam z internetu i nie mam internetu w domu, ale jestem szczęśliwy że istnieje strona poświęcona Mariuszowi i że wypowiadając się dla tej strony mogę w taki sposób złożyć Mariuszowi hołd. Mam nadzieję, że On to wszystko widzi i słyszy.
(fot. Rafał Dajbor)
Słowa dopowiedziane 3 sierpnia 2022:
Mariusz Gorczyński lubił sobie z siebie żartować, że przypomina psa. A kiedy ktoś, zdziwiony, dopytywał jakiego psa, On odpowiadał, że pekińczyka. Miał naprawdę wielkie poczucie humoru na własny temat. A do tego posiadał cudowną cechę – był tak samo kulturalny trzeźwy, jak i pijany. A to wcale nie jest częste. Z wielu na trzeźwo kulturalnych ludzi, po alkoholu wychodzi zwykły cham. Z Mariusza – nigdy.