Stanisław Sparażyński

STANISŁAW SPARAŻYŃSKI
wypowiedź z 07.05.2014 (skwer przy Muzeum Historii Żydów Polskich, Warszawa)

 

Aktor. Wystąpił z Mariuszem Gorczyńskim w filmie „Katastrofa w Gibraltarze” (1983) i spektaklu Teatru Telewizji „Tajny więzień stanu” (1989).

 

Pierwszym filmem, przy którym współpracowałem z Mariuszem Gorczyńskim była „Katastrofa w Gibraltarze” Bohdana Poręby. Nie mieliśmy tam wspólnych scen, ale widzieliśmy się kilka razy na planie, także zagranicą, bodajże na Węgrzech, gdzieś pod Budapesztem. Mariusz od początku, od pierwszego spotkania, zrobił na mnie przemiłe wrażenie jako człowiek niezwykle koleżeński, chciałoby się powiedzieć dowcipny, ale to byłoby za mało – wręcz kawalarz. To właśnie na planie tego filmu zadzierzgnęła się pomiędzy mną a Mariuszem silna nić sympatii, nawet przyjaźni. Następnie zetknęliśmy się na planie reżyserowanego także przez Porębę przedstawienia telewizyjnego „Tajny więzień stanu”, które kręciliśmy zarówno klasycznie, w studio, jak i w plenerach. Tu już spotykaliśmy się naprawdę często, bo choć przed kamerą wystąpiliśmy razem tylko jeden raz, w dużej, zbiorowej scenie, to wciąż byliśmy gdzieś obok siebie w garderobach, czy przy posiłkach. Przy okazji kręcenia „Tajnego więźnia stanu” przegadaliśmy z Mariuszem wiele godzin na tematy towarzyskie, zawodowe i polityczne, bo Mariusz należał do kolegów, z którymi rozmawiało się miło, przyjemnie, wartko. Rozmowa z Mariuszem zawsze była wielką frajdą, bo On miał cechy tzw. „duszy towarzystwa”, umiał zabawić i zająć sobą ludzi, z którymi rozmawiał. Wspomniałem, że był kawalarzem – owszem, był dowcipny, ale nigdy nie był wulgarny, nie było w Mariuszu nawet odrobiny chamstwa. Był to człowiek, z którym – gdy się spotykałem – zawsze witaliśmy się serdecznie, obejmując się i poklepując, a nie tylko podając sobie dłonie. Był praktycznie moim równolatkiem, co też nas jako kolegów zbliżało. A do tego muszę stwierdzić, że Mariusz Gorczyński był aktorem niezwykle zdyscyplinowanym na planie zdjęciowym, zawsze zapatrzonym głęboko w postać, którą grał i bardzo skupionym na pracy, na roli. Pamiętam nawet, że Poręba, gdy graliśmy razem w „Tajnym więźniu stanu” pochwalił nas mówiąc, że dobrze myślimy o naszych postaciach i prowadzimy role we właściwym kierunku. I takie jest moje ostatnie wspomnienie o Mariuszu Gorczyńskim.

(fot. z archiwum Stanisława Sparażyńskiego)