ANDRZEJ GOLEJEWSKI
wypowiedź z 18.11.2021
Aktor. Grał z Mariuszem Gorczyńskim w serialu „Przyjaciele” (1981).
Nie wiedziałem, że Mariusz Gorczyński od tylu lat nie żyje, ani że jest pochowany na Wólce Węglowej, czyli cmentarzu, na którym leży Edward Stachura, na którego grobie byłem kilkukrotnie. Pracowałem z Gorczyńskim tylko przy serialu „Przyjaciele” Andrzeja Kostenki, potem już nigdy nie miałem okazji Go spotkać. Polubiliśmy się, choć nie mieliśmy razem zbyt wielu scen. A serial „Przyjaciele” miał w ogóle wielkie kłopoty. Ówczesny sekretarz KC PZPR Stanisław Kania, po obejrzeniu dwóch odcinków, zabronił dalszej produkcji. W tej sprawie interweniował u Kani Michał Jagiełło, wówczas – szef Wydziału Kultury KC PZPR, współtwórca scenariusza, obok Aleksandra Minkowskiego i Andrzeja Kostenki. Podobno Jagiełło, jak sam nam to potem relacjonował, użył wobec Kani argumentu: „Towarzyszu, jeżeli partia nie będzie się oczyszczać, jak to robią katolicy, przynajmniej dwa razy w roku spowiadając się, na Wielkanoc i Boże Narodzenie – to partia nie przetrwa”. Chodziło o to, że ów serial pokazywał przewinienia partii, więc pokazanie ich w serialu miało działać „oczyszczająco”. Kania uległ, złapał za „czerwony telefon”, zadzwonił do TVP i pozwolił pracować dalej. Zdjęcia zakończyliśmy w końcu tuż przed stanem wojennym. Nie zapomnę rozmowy w SPATiF-ie, z francuskim dziennikarzem, przyjacielem Andrzeja Kostenki, który po obejrzeniu serialu na kolaudacji zapytał Anioła, Jurewicza i mnie w co teraz będziemy inwestować? W ziemię, czy w ropę naftową? Popatrzyliśmy po sobie i któryś z nas powiedział: „Człowieku, my nie mamy nawet wykupionych mieszkań spółdzielczych”. Ten dziennikarz był kompletnie zdumiony, twierdził, że we Francji po zagraniu takich ról w pięcioodcinkowym serialu – aktorzy kupiliby sobie ziemię w kraju lub w którejś z byłych francuskich kolonii. Nie wiem, czy to właśnie ten dziennikarz, czy jakiś inny Francuz, gdy serial w stanie wojennym stał się „półkownikiem”, czyli filmem odłożonym na półkę, którego nie wolno pokazywać, pożyczył Andrzejowi Kostence pieniądze, za które Andrzej wykupił tzw. „maciorę”, czyli taśmę-matkę z TVP (stając się tym samym właścicielem tej taśmy i praw do niej) i zawiózł ją do Francji. Dzięki temu serial emitowało blisko pięćdziesiąt telewizji na całym świecie. Wiem, że w tym rozpropagowaniu „Przyjaciół” w światowych telewizjach uczestniczył przyjaźniący się z Kostenką Roman Polański.
Gdy zaczęliśmy zdjęcia do trzeciego odcinka „Przyjaciół” – zamieszkaliśmy w jednym z hoteli w Piotrkowie Trybunalskim, z którego zostaliśmy niebawem wyrzuceni. Którymś kolegom, po wódce, przyszła do głowy zabawa – polewanie się gaśnicami. Zalane pianą zostały dwa piętra, pojawiła się milicja i prokuratura. Nie dociekano winnych, tylko produkcja pokryła straty, a całą naszą ekipę przeniesiono do baraków na terenie tej kopalni piasku, w której mieliśmy zdjęcia. Był to przełomowy, newralgiczny czas w historii Polski – czas strajków. Pamiętam, że mieliśmy w jednej sali w baraku stół do ping-ponga, a w drugiej – telewizor i biegaliśmy między tymi salami żeby śledzić w telewizji zdarzenia, zwłaszcza te w Stoczni Gdańskiej. Zapamiętałem także że miejscowi wciąż wspominali, że są to okolice, w których w czasie wojny działał major Hubal i jego Hubalczycy. A całkiem niedawno przypomniałem sobie „Przyjaciół” na komputerze. Moim zdaniem jest to pierwszorzędny serial. Mądry, wyważający racje różnych stron sporów, które miały miejsce w powojennej Polsce, a do tego świetnie zagrany. Zresztą Andrzej Kostenko obsadzał serial w szlachetny sposób, praktykowany przez reżyserów starej daty – chodząc po teatrach i wybierając aktorów na podstawie ich ról w spektaklach. Dziś już tego nie ma, są tylko castingi. W czasie tego oglądania zachwyciła mnie na przykład grająca przedwojenną lekarkę, matkę Osadowskiego, czyli Michała Anioła, Maria Homerska, z którą się bardzo przyjaźniłem. Ale przy oglądaniu odcinka trzeciego zwróciłem uwagę także na Mariusza Gorczyńskiego. Wtedy, na planie, jawił mi się jako aktor bardzo autentyczny, prawdziwy. Aktor z najlepszej szkoły aktorów filmowych, pozbawionych jakiejkolwiek teatralnej maniery w swoim aktorstwie. Tak samo jak Marian Opania, który grał w tym samym odcinku. Byłem wtedy bardzo młodym aktorem i ich dwóch zapamiętałem w sposób szczególny. Gorczyński miał swoją słabość – alkohol, ale był aktorem bardzo uważnym, bardzo słuchał Andrzeja Kostenki i był elastyczny, świetnie dopasowywał się do każdej uwagi Andrzeja. Zapamiętałem jeszcze coś – Mariusz Gorczyński miał prywatnie poczucie humoru – na wiele tematów. Był autoironiczny, a jednocześnie potrafił żartować sytuacyjnie, komentować bardzo dowcipnie różne sytuacje na planie.
(fot. zrzut z ekranu z filmu „Wyjście awaryjne”)