Filip Gębski

FILIP GĘBSKI
wypowiedź z 22.09.2023 (Warszawa)


Artysta plastyk, aktor dziecięcy. Grał z Mariuszem Gorczyńskim w filmie „Wiadomo – Wiech” (1986).

 

            Miałem to szczęście, że przebywałem w środowisku filmowym – aktorów i reżyserów – od dziecka, bardzo to środowisko szanowałem i marzyłem, by samemu zostać aktorem. Grając w filmie mojego taty „Wiadomo – Wiech” miałem okazję jechać z planu jedną taksówką z Kazimierzem Brusikiewiczem i Leonem Niemczykiem. Do dziś to pamiętam jako wielkie przeżycie i nobilitację. W filmie tym grałem epizod chłopca bez ręki, który stoi na ulicy i śpiewa żołnierskie piosenki. Na to przychodzi porucznik grany przez pana Mariusza Gorczyńskiego, a potem obaj toczą dyskurs na temat tego, co teraz robić, aby się w tej tuż powojennej rzeczywistości nie stoczyć. W rozmowie wychodzi, że młody, którego grałem, szabrował, a porucznik będący teraz nauczycielem podejmuje działanie, by tego chłopca, wyprowadzić na prostą. Scenę tę kręciliśmy w otulinie Konstancina-Jeziorny, nie chcę skłamać, ale wydaje mi się, że w tym budynku jest teraz jakiś market, czy galeria handlowa, a wtedy, w 1986 roku, były to ruiny przypominające powojenne ruiny Warszawy. Dla mnie było to spore przeżycie, bo to jeden z moich ostatnich filmów, wchodziłem wtedy w czas, w którym moje role mogli już grać po prostu młodzi aktorzy, a ja musiałem myśleć o skończeniu szkoły i wybraniu sobie drogi życia. Ostatecznie – cieszę się, że nie zostałem zawodowym aktorem, aczkolwiek epizod w filmie „Wiadomo – Wiech” oglądam dziś jako, nazwijmy to, niekompromitujący dla mnie. Każde spotkanie na planie dziecka z dorosłym to wyzwanie. Jest taki moment, w którym dziecko i aktor, jeśli mają wspólnie pracować, muszą się poznać, dotrzeć. Cieszę się, że pan Mariusz Gorczyński nie był człowiekiem wytwarzającym dystans, barierę, czy też irytującym się, gdy zdarzyła mi się pomyłka w tekście, bo o ile pamiętam – zdarzyła mi się. Pan Gorczyński mnie akceptował, bardzo pomagał, gdy coś mi nie szło, scena szła nam bardzo spontanicznie i naturalnie, co wynikało z profesjonalizmu pana Mariusza Gorczyńskiego, który w zderzeniu z małolatem umiał go podprowadzić na odpowiedni tor i odpowiednio pociągnąć za sobą.
(fot. z archiwum Filipa Gębskiego)