Jerzy Obłamski

JERZY OBŁAMSKI
wypowiedź z 27.12.2023 (Warszawa)
 

Reżyser. Był drugim reżyserem filmu „Motylem jestem, czyli romans 40-latka” (1976), wyreżyserował serial „Kryptonim Turyści” (1986) z udziałem Mariusza Gorczyńskiego.

 

            Mariusz Gorczyński był człowiekiem bardzo bezpośrednim, przy realizacji „Motylem jestem, czyli romans 40-latka” przeszliśmy od razu „na ty”, ale szczerze mówiąc poznałem Mariusza na tyle tylko, na ile może poznać aktora pracujący przy filmie drugi reżyser. Spotykaliśmy się wtedy wyłącznie na planie filmowym, to znaczy głównie w telewizji, w scenach tego konkursu, a także w klubie Kamieniołomy. Był to kontakt na zasadzie luźnych rozmów w chwilach przerwy, a podczas zdjęć, po prostu omawialiśmy co jest do wykonania. Na ogół jest tak, że gdy aktor i reżyser albo drugi reżyser żegnają się po zdjęciach, to aktor mówi: „Gdybyś coś kręcił, to pamiętaj o mnie”. Powiedziałem Mu, że będę pamiętał i pamiętałem – gdy kręciłem serial „Kryptonim Turyści” to pomyślałem o Nim, że będzie tworzył fajny duet z Arkadiuszem Bazakiem. Mieli sporo wspólnych ujęć kręconych w Wałbrzychu i okolicach, bo tam znalazłem plenery, które mogły z powodzeniem udawać Francję – kopalnię, małe miasteczko. We Francji nakręciliśmy tylko to, co było konieczne dla zachowania autentyzmu, a resztę realizowaliśmy w Polsce. Zapamiętałem Mariusza z tego, że chodził na wczesne, poranne spacery, co mnie nawet dziwiło i w ramach tych spacerów chodził często po Zamku Książ. Mówiono mi, że On pije. Ale ja z Nim nie miałem nigdy tego problemu. Przeciwnie – był facetem bardzo obowiązkowym, zawsze bardzo w porządku. Tak samo miałem przy filmie „Ostatnie takie trio”, przy którym bardzo ostrzegano mnie przed piciem Zapasiewicza. U mnie na planie nie było w ogóle tej sprawy. Mariusz grał w „Turystach” po angielsku, ale został zdubbingowany. Nie powiem przez kogo dokładnie, bo to załatwiał już któryś z moich drugich reżyserów, ale pamiętam, że do tego zdubbingowania Gorczyńskiego i Jerzego Molgi (Bazak i po polsku, i po angielsku mówił swoim własnym głosem) znaleziono prawdziwych Amerykanów, a nie na przykład studentów anglistyki. Nie wiem, czy załatwiano to przez ambasadę USA, czy ktoś miał jakieś inne kontakty. Pamiętam, że w tym angielskim dialogu padało takie zdanie: „A jeśli on okaże się jednak podwójnym agentem?” i odpowiedź: „Są odpowiednio głębokie studnie, by to schować”. Podejrzewam, że nie znającym angielskiego polskim widzom pewna dwuznaczność, nawet groźność tego zdania z pewnością umknęła.
(fot. Rafał Dajbor)