Alicja Patora-Goller

ALICJA PATORA-GOLLER
wypowiedź z 20.01.2021 (Teatr Syrena, Warszawa)


Specjalistka ds. sekretariatu Teatru Syrena. W latach 1979-88 pracowała w Teatrze Syrena z Mariuszem Gorczyńskim.

 

            Pracę w Teatrze Syrena zaczęłam 1 maja 1979 roku od organizacji Studia Aktorskiego, o którego istnieniu mało kto dziś w ogóle pamięta, a z którego wyszli tak ciekawi aktorzy, jak Władek Grzywna, Teresa Gałczyńska, czy występujący dziś w naszym teatrze Piotrek Siejka. W zespole aktorskim teatru był już wtedy od kilku lat Mariusz Gorczyński. Nie mogę co prawda powiedzieć, byśmy się stali najbliższymi przyjaciółmi, zaczęli u siebie bywać, albo zwierzać się sobie ze spraw osobistych, tym bardziej, że Mariusz był człowiekiem skrytym i niechętnym do dzielenia się opowieściami o swoim prywatnym życiu (do tego w tamtych, „przedinternetowych” czasach nie było takiego plotkarstwa jak dziś), a poza tym ja byłam jednak bliżej zespołu administracyjnego niż artystycznego. Ale z pewnością bardzo serdecznie się zakolegowaliśmy, bo Mariusz był po prostu świetnym człowiekiem i przesympatycznym kolegą. A przy tym – bardzo dobrym aktorem, który jednak częściej występował w filmach i serialach (zajrzałam kiedyś w Internecie na spis jego filmów i zdumiałam się, że jest tego aż tyle) tak popularnych, jak na przykład „07 zgłoś się” i był z tego w swoim czasie naprawdę znany. Należał do aktorów, których dziennikarze nazywają „aktorami drugiego planu”, ale grał te swoje drugie plany tak świetnie, że zasługiwał za to na wszelkie nagrody. A przyczyną tego, że w teatrze pracował mniej niż by mógł była rzecz dość przykra, ale w środowisku aktorskim znana – Mariusz nie panował nad alkoholem, przez co zaczęto Go w teatrze coraz mniej obsadzać. Prywatnie wszyscy Go uwielbiali, bo był to cudowny facet, wspaniały gawędziarz, świetny opowiadacz dowcipów i anegdot, prawdziwa „gwiazda bufetu”. Dziś w teatrach nie ma już takich bufetów, jak kiedyś. W tamtych latach bufet to było prawdziwe serce życia towarzyskiego teatru, zwłaszcza podczas przerw w próbach, ale nie tylko. Mariusz tam brylował, natomiast praca z Nim bywała dość trudna, choć jedno, czego się trzymał – to była punktualność. Przychodził wręcz znacznie wcześniej, siadał sobie w bufecie, albo w garderobie. Ale co i raz ktoś się skarżył, że Mariusz znów jest „wypity”, że czuć od Niego alkohol… Przykro mi to mówić, bo to był naprawdę fantastyczny człowiek, ale taka jest prawda. Pamiętam pewną sytuację z czasu, gdy pracowałam w Syrenie od niedawna. W jednej z sal prób, które w naszym teatrze mieszczą się akurat na wysokich piętrach, odbywał się bankiet po jakiejś premierze. Stał tam fortepian, na którym grywał zazwyczaj Boguś Koprowski, a towarzystwo piło, gadało, podśpiewywało i podtańcowywało. Nie zapomnę, jak w pewnym momencie Mariusza wyciągnięto spod fortepianu, by wynieść Go z sali. Sztywnego jak deska. Nie mogłam wręcz uwierzyć w to, co widzę, gdy jedni nieśli Go od strony głowy, drudzy za nogi, a On był kompletnie sztywny. Cały czas mam w oczach tę scenę. Na poły komiczną, a na poły tragiczną, bo alkohol przecież tak bardzo zaważył na całej karierze Mariusza. Niestety nie pamiętam już szczegółowo okoliczności w których Mariusz w 1988 roku odszedł z Syreny. Wiem, że miało to miejsce podczas grania przedstawienia „Piczomira, królowa Branlomanii”, które reżyserował Zdzisio Leśniak – człowiek „do rany przyłóż”, ale jako reżyser bardzo wymagający i szalenie dbający o wyraz artystyczny przedstawień. Wydaje mi się, że podczas jakiegoś wyjazdu z „Piczomirą…” musiało dojść do jakieś ostrej wymiany zdań między Leśniakiem i Gorczyńskim, najprawdopodobniej z powodu alkoholu. Zdziś nie tolerował alkoholu w pracy, a Mariusz, niestety, mimo, że nie był nigdy agresywny i niegrzeczny, to jednak nie mógł obyć się bez picia. Po tylu latach nie pamiętam dokładnie okoliczności, ale wydaje mi się, że Filler nakłonił Mariusza do odejścia z Teatru na własną prośbę.
Dziś pewne zachowania są niedopuszczalne. Nie ma mowy o przychodzeniu do pracy po wypiciu alkoholu czy piciu w pracy. Teoretycznie wówczas też było to zakazane, ale jednak często zdarzały się przypadki nadużywania alkoholu w pracy zarówno przez artystów, jak i pracowników technicznych. I nie tylko w Teatrze Syrena… Miało to, niestety, przykre konsekwencje.
(fot. z archiwum Alicji Patory-Goller)