Stefan Szlachtycz

STEFAN SZLACHTYCZ
wypowiedź z 12.09.2022 (Warszawa)
 

Reżyser. Znał Mariusza Gorczyńskiego jedynie towarzysko

 

Profesjonalne udawanie kogoś innego nie jest zawodem uprawianym bezkarnie. Płaci się najczęściej „innością” własną w stosunkach towarzyskich. Kiedyś aktora wyróżniało przedniojęzykowe „ł”, nazywane nawet aktorskim. Także specyficzna ceremonialność w codziennym byciu. Tego nauczały szkoły teatralne i produkowały rodzaj ożywionych manekinów, takich samych w życiu scenicznym, jak i codziennym. Dlatego uprawiający zawód aktora czuli się lepiej w towarzystwie własnym, niż z nami – zwyczajnymi. Ale byli i są profesjonaliści zachowujący zwyczajność, jedni z nas. Nawet jeśli i to grają, to przecież „aktorstwo” jest naturalną właściwością każdego człowieka, zwierząt zresztą też. Mariusz Gorczyński należał do nich, choć żył w czasach, gdy podział na żyjących i udających życie, był starannie przestrzegany. My, żyjący „po prostu”, równie chętnie widzieliśmy Go wśród nas, jak i On czuł się z nami – nieaktorami – lepiej. Drugą, taką osobą była Krystyna Kołodziejczyk, dla nas „Kiksa”. Osobiście, bardzo źle znoszę  towarzystwo ludzi obnoszących się ze swoją profesją w każdych okolicznościach. Myślę nawet, że to, co nazywa się skromnością, jest wyróżnikiem jakości uprawianego w godzinach pracy zawodu. Takim zapamiętałem Mariusza G. choć od kontaktu z Nim minęło więcej, niż pół wieku…
(fot. Rafał Dajbor)